środa, 21 września 2022

ZMIANA I EMOCJE


Najtrudniejsze w zmianie, która nadchodzi jest ten cały szereg myśli, które nas od razu napadają.

„O rany, ile się trzeba będzie teraz narobić!”

„Zaplanowanie kroków zajmie mi chyba całą wieczność.”

„Jeszcze nie wiem, jak to będzie, ale na pewno ciężko.”

„Po co to wszystko?”

„Komu przeszkadzało to, jak jest teraz?”

„Nie jestem na to gotowa!”


A pod tym wszystkim siedzą emocje. Z mojego doświadczenia, to strach jest najczęstszym gościem.

Boimy się, że nie wiemy, co i jak. Że sami nie podołamy, że to oznacza duże przeciążenia i zmęczenie non stop, że to, co nowe pokaże nasz brak kompetencji, że zmiana przyniesie efekt gorszy od oczekiwanego i okaże się, że wszystkie wysiłki pójdą na marne.

Uch… Sporo tego… czuję ciężar i decyduję zatrzymać tą rozpędzającą się maszynę. Jak? Np. świadomie skupiam wzrok na jednej rzeczy z mojego otoczenia – np. jaka ona jest? Jaki ma kolor, strukturę? O, zatrzymałam kołowrotek myśli. Skupię się teraz na sobie, na swoim oddechu, kierując go w konkretne miejsca. Strach zelżał. Czuję się trochę lepiej. Ok, czy mogę teraz przyjrzeć się nadchodzącej zmianie już bez zadyszki?

niedziela, 18 września 2022

ZMIANA I CO DALEJ


I gdy już czuję, że mogę, to zaczynam się rozglądać. Co mogę, co chcę teraz zrobić? Czy już wiem, jaki będzie mój następny krok?

Może mam zaufać i odpuścić zgodnie z myślą „wszystko zawsze działa na moją korzyść”.

Tak, wierzę w to. Nie raz się przekonałam, że tak właśnie jest. Coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się trudne (i było!), okazywało się przynosić dobro dla mnie. Tyle, że to często widać dopiero po upływie czasu.

A czasem nie widzę sensu, ale skoro się przydarzyło, to już tego nie zmienię. Idę więc dalej. Bogatsza w doświadczenie. Po prostu. Bez zagnieżdżania się w miejscu i szukaniu znaczenia.


piątek, 16 września 2022

ZMIANA



Zazwyczaj nadchodzi nieoczekiwanie. Nie lubię, gdy w szybkim tempie składa w origami mój plan, układany i realizowany sukcesywnie przez jakiś czas.

Pierwsza reakcja – frustracja i podenerwowanie. Próbuję z nią walczyć, omiatając wzrokiem przestrzeń dookoła w poszukiwaniu sposobu na zatrzymanie tego, co nieuchronnie się zbliża. Im bardziej się rozglądam, tym mocniej czuję, że nic z tego, zmiana nastąpi, czy tego chcę, czy nie.

Uch…wzdycham…zatrzymuję się. Złość i irytacja przechodzi w żal i smutek.

Idę na spacer sama ze sobą. Towarzystwo natury wspiera w czuciu tego, co we mnie. Oddycham, wypuszczam powietrze z nadętego balonika oczekiwań. Znów się zatrzymuję i sprawdzam, jak się mam teraz.

Przychodzi pustka, przestrzeń, a wraz z nimi akceptacja. Nie będę się przecież kopać z koniem. Jest jak jest.

I zanim ruszę dalej, zanim wpuszczę światło, uczę się trwać w tym stanie, kiedy już się nie wzbraniam, a jeszcze nie działam. Po prostu jestem.